Karpie nocą i wędkarstwo rodzinne – łowisko Stary San Hurko
Połączenie tematów: wędkarstwo rodzinne w nocy i karpie to coś niesamowitego. Karp był na wyjeździe dodatkiem ale stał się wisienką na torcie.
Wybraliśmy się z rodzinami na łowisko Stary San Hurko. Spędziliśmy nockę w niesamowitym gronie najbliższych. Nie zabrakło grilla, kącika kulinarnego Jureczka i oczywiście ryb. Wyjazd petarda. Klimat i dobry humor to podstawa.
[URIS id=3581]
Spotkaliśmy się na miejscu ok 17:00. Doskwierający upał ok 30 stopni w cieniu wymęczył nas podczas rozkładania namiotów. Wyjazd z żoną, dwójką dzieci i psem to nie jest to samo co wyjazd w samotności. Ilość gratów, które musiałem spakować była równa ilości rzeczy potrzebnych na tygodniowy wyjazd. Zaznaczam przyjechaliśmy tylko na jedną nockę. Żona spakowała 2 torby rzeczy dla dzieci i poście. Ledwo domknąłem bagażnik.
Rozstawiliśmy wędki i zaczęliśmy szykować grilla. Jako przynęty założyłem największe kulki jakie miałem żeby ominąć drobnice. Podczas pobytu z dziećmi nie chciałem co chwilę chodzić do wędek wręcz nie miałem takiej możliwości. Stwierdziłem, że jak już coś weźmie niech będzie to konkret. Na tym wyjeździe ryby nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Najważniejsze było bezpieczne i komfortowe spędzenie czasu dzieci i żony.
Mapka z dojazdem do łowiska Stary San Hurko.
W miłym towarzystwie czas biegnie bardzo szybko. Zanim się zorientowaliśmy zrobiło się ciemno. Dzieci w końcu padły ze zmęczenia i można było posiedzieć w spokoju i poplotkować. Miałem w nocy 3 piękne brania. Jedna ryby już po zacięciu pokazała moc. Po 10 sekundach stwierdziłem, że feederem nie będę w stanie jej wyholować, robiła co chciała na żyłce 0.30, którą specjalnie założyłem na ten wyjazd. Po 2 minutach się spięła. Może to i dobrze, choć mogła to być moja życiówka.
2 pozostałe brania też zmarnowałem. Po prostu za późno dobiegłem do wędek. Być może brań i ryb miałbym zdecydowanie więcej gdyby nie fakt, że ok 6 razy Jurek splątał mi zestawy złym holem ryb. Z jednej strony było to nawet zabawne, jednak doprowadziło do tego, że pierwszy raz na Hurku nie wyciągnąłem ryby. Inni natomiast połowili i to pięknie. Wędki na noc trzeba było wyciągnąć z wody, żeby choć chwilę się przespać.
Najlepszą przynętą w tym dniu okazał się pellet Łowca 12 mm o smaku halibut. Ryby brały praktycznie jedna za drugą. Było pięknie. Każdemu polecam właśnie taki sposób spędzania wolnego czasu. Rodzina, znajomi, klimat i dobry humor to klucz do sukcesu i prawdziwa kwintesencja wędkarstwa.
Zobacz poprzednie wyprawy wędkarskie:
Jaja zboczka i duże leszcze – wędkarstwo nocą | |
Wędkarstwo rodzinne – szczupaki i leszcze | Wilcza Wola |
Pingback: Szczupak na pellet Łowca i leszcze na patelni - wędkarstwo
Pingback: Karpie i karasie z PZW, dary losu i głupawka - wędkarstwo feeder