Wędkarstwo bez wędek czyli zakończenie sezonu letniego w obozie Łowcy
Powoli staje się tradycją, że wspólnie z obozem łowcy żegnamy sezon letni. Nie oznacza to, że przestajemy łowić a jedynie będziemy się cieplej ubierać i spędzać mniej nocek pod gołym niebem i w namiotach. To już drugi raz (pierwszy rok temu spędzaliśmy w Nieliszu) kiedy wraz z rodzinami i dziećmi wybraliśmy się podsumować i omówić sezon 2015. W tym roku celem wyprawy był zbiornik Maziarnia (Wilcza Wola). Tak to ten, z którym była afera o spuszczenie wody i niezabezpieczenie ryb. Dlaczego akurat to miejsce ? Szukaliśmy dużego domku w pobliżu wody, na której da się łowić i akurat tam było wolne. Ze względu na brak czasu i wolnego chcieliśmy znaleźć coś stosunkowo blisko Rzeszowa.
Spędziliśmy weekend w ok 20 osób licząc dzieci. Dojeżdżali do nas znajomi. Nie wszyscy tak jak ja mieszkają w Rzeszowie. Jurek (Rudnik), Macie z Piotrkiem (Stalowa Wola), Mroku (Warszawa) a Kasia (Biłgoraj k. Lublina) wspólnie w jednym celu – relaks i ryby zebraliśmy się w jednym miejscu i czasie aby łowić ryby i odpoczywać. No właśnie z tymi rybami los trochę pokrzyżował nam plany. Nie wyciągnęliśmy wędek z samochodów (nie licząc Jurka, który wyciągnął bata i go złamał). Stało się tak ponieważ bardzo miło było nam wspólnie rozmawiać, gotować, tańczyć, grać w piłkarzyki itd. Nikt tego nie planował – inaczej nie wzięlibyśmy wędek.
[URIS id=2065]
W ostatni dzień wyjazdu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie byliśmy na rybach. To było jak olśnienie. Z jednej strony nie mogło i nie powinno się wydarzyć ale jednak się stało. Przypomniałem sobie wtedy, kiedy pierwszy raz taka sytuacja przytrafiła się Pawłowi Stawikowskiemu z Warszawy, który przyjechał do nas tyle kilometrów. Po tym wyjeździe zrozumiałem już chyba na dobre, że istnieje wędkarstwo bez wędek. Jest to niejako połączone z wędkarstwem rodzinnym bo być może gdybyśmy sami (faceci) wybrali się na taki wyjazd to dotarlibyśmy nad wodę. Jednak dużo bardziej wolę nad wodę nie dotrzeć a spędzić czas z rodziną.
Po wyjeździe kiedy wróciłem do domu zdałem sobie sprawę, że istnieje wędkarstwo bez wędek. Nie może to być planowane i musi wyniknąć spontanicznie – inaczej to nie wędkarstwo tylko wyjazd wypoczynkowy. Promocja wędkarstwa rodzinnego jest, była i będzie dla mnie priorytetem oraz misją. Kiedy zaczynałem wiedziałem, że to niewdzięczny temat bo po prostu nudny dla osób, które nie mają rodzin i dzieci. Ponieważ lubię wyzwania stwierdziłem, że pokażę szerszej widowni kolejną odmianę – wędkarstwo bez wędek i będę to promował.
Mapka z dojazdem do miejscowości Wola Raniżowska
Zapraszam na krótką bo 7 – minutową relację z wyjazdu, który trwał 3 dni. Nie jestem jeszcze gotowy aby pokazać całość ze względu na to, że nie wszyscy widzowie mogą to ogarnąć. Nie chciałbym aby ktokolwiek pomyślał, że popiliśmy i olaliśmy ryby bo tak nie było. Klimat, ludzie i sprzyjająca sytuacja to klucz do spędzenia wspaniałego weekendu. Zachęcam do komentowania po oglądnięciu filmu. Zostawcie łapkę w górę jak się podoba. Jeżeli czegoś nie rozumiesz zachęcam również do zadawania pytań. Ryby, ryby, ryby.
Zobacz poprzednie wyprawy wędkarskie:
Wędkarstwo rodzinne i zawody PZW Rzeszów | |
Karp na trupka i dziwny przyłów Filipa |
Pingback: Spontaniczna nocka i znowu te karpie – Lipie (okręg PZW Rzeszów), wędkarstwo nocą | Wędkarstwo Lucio ŁOWCA
Radek
Hej, oglądam Twoje filmy od bardzo dawna ale niestety muszę stwierdzić, że delikatnie mówiąc kanał schodzi na “psy” … Ten odcinek jest niestety tego przykładem – wg mnie wasze wybryki po kielichu nijak się mają do tematu wędkarstwa i takie filmy powinny zostawać w Waszej prywatnej filmotece…. Tyle na temat, coraz mniej ryb, coraz więcej bzdur i komercji…. takie moje zdanie – Lucio wracaj do wersji z przed roku – to był poziom.
Pingback: Kula pelletowa i wieczorne wędkarstwo na feeder z koszyczkiem | Wędkarstwo Lucio ŁOWCA